Autor

Agnieszka

Ambona wygląda jak wycięta nożem. Jest najpiękniejszą rzeźbą matki natury. I największą atrakcją przyrodniczą Norwegii. Na płaskim szczycie klifu znajdziesz jedne z najbardziej urzekających widoków jakie oferują norweskie fiordy.Tu zaspokoisz swoje zmysły.

Jak odkryto Preikestolen

To wygląda jak ambona! Wykrzyknął z pokładu parowca wycieczkowego Król Oskar II. Choć pływając wodami fiordu czasem ciężko go dostrzec nie wytężając wzroku to Król zobaczył w skale wyjątkowość i zainteresował nią świat. Jednak dawniej nikt nie chodził po górach dla przyjemności i zabawy. Tylko jeśli to było konieczne.

Dopiero w 1900 roku zaczęła się turystyczna popularność Preikestolen. Zapoczątkował ją pewien Amerykanin Thomas Peter Randulh, który postanowił dotrzeć do kwadratowej skały przez góry.Od nabrzeża Refså skąd początkowo wyruszano.

Preikestolen dziś

Dziś zapominamy jak daleko jesteśmy naprawdę. Dawniej droga przez góry zajmowała cały dzień wspinaczki a dziś zaledwie godziny. Nowy szlak wyznaczono w 1961 roku. Ma zaledwie 60 lat. Od tego czasu dokonano wielu ulepszeń. Wybudowano nowoczesne schronisko górskie.

Zmodernizowano drogę i parking. Schody budowali Szerpowie z Nepalu. Postawiono oznaczenia. Szlak jest dobrze przygotowany. Prowadzi przez zróżnicowany teren. Różnica wysokości wynosi 334 metry. Momentami jest stromy lecz dostępny dla każdego, kto czuje się na siłach by dotrzeć do celu.

Codziennie autostrady butów tysięcy turystów podążają szlakiem by ból fizyczny zrekompensować widokiem. Bo kiedy zobaczą ostatnia czerwoną literę T na szlaku przed sobą. To cel jest w zasięgu wzroku. Wtedy wysiłek staje się jakby sensowny, wręcz konieczny.

Preikestolen znakiem promocyjnym

Ambona znajduje się po przeciwnej stronie kamienia Kjerabolten. Jest górskim płaskowyżem o rozmiarach 25 X 25 metrów i idealnie wpisuje się w kwadrat. Stoi tak sobie dumnie na 604 metrach nad Lysefiordem. Którego jęzory lodowe wgryzły się 40 kilometrów w głąb lądu z zachodu na wschód.

Spłaszczona skała stała się znakiem promocyjnym regionu Rogaland. Nadano nietypową nazwę temu miejscu. Preikestolen oznacza Kazalnicę bądź Ambonę. Ale jeszcze w latach 50. XX wieku nosiła nazwę Hyvlatånnå. Co w wolny tłumaczeni znaczy Ząb Struga lub Spłaszczony Ząb, ale również Plener.

Preikestolen miejscem rytuałów dawniej i dziś

Organizacja turystyczna chcą uczynić to miejsce bardziej interesującym, takim internasional nadała nazwę Pulpit Rock. Istnieje też nazwa Ambona Kaznodziei. Wynika to z jej ukształtowania, ale niektórzy spekulują, że używano jej do Pogańskich Rytuałów Ofiarnych.

Dziś za to jest miejscem dla innych niebezpiecznych współczesnych rytuałów jak Base Jumping czy Skoki Spadochronowe. Skoczkowie uważają, że Lodowi Giganci tworzyli Preikestolen specjalnie by oni mogli skakać.

Preikestolen czy bezpieczny?

Skała powstała 10.000 lat temu. I to silny mróz uformował Ambonę. Krawędź lodowca znajdowała się wtedy tuż nad górą. Skała ma pęknięcie na kilka metrów w poprzek płaskowyżu. Prawdopodobnie spowodowł ją mróz, który rozsadził inne skały.

Zakończyły one na dnie Lysefiordu, ta jedna pozostała. To pokazuje, że któregoś dnia ona również zakończy istnienie na dnie.

Legenda głosi, że kiedy siedem sióstr poślubi siedmiu braci i wszyscy będą pochodzić z Lysefiordu to Ambona pięknie i upadnie do wody. Ale jest to tylko legenda.

Wzdłuż fiordu jest niewiele gospodarstw w których żyją ludzie. Szansa na wielodzietną rodzinę z siedmiorgiem rodzeństwa jest raczej nikłe. Ale może. Kto wie. Góra z górą się nie zejdzie. Człowiek z człowiekiem zawsze.

Póki co geolodzy doszli do wniosku, że Ambona jest bezpieczna. Chociaż wchodząc na nią nierozsądnie się wierzy, że płaskowyż straszy by opuścić jego zadeptany teren. Grożąc, że osunie się do fiordu.

Preikestolen i jego ofiary

Pomimo setek tysięcy turystów na krawędziach nie zainstalowano żadnych zabezpieczeń. Pozostawiając to miejsce nietknięte co czyni je bardziej interesującym. Tylko pierwotny instynkt człowieka zatrzymuje go przed krawędzią. Zmysły uginają kolana.

Niestety nie wszystkich to dotyczy w 2013 roku turysta z Hiszpanii spadł z Ambony. Według jego towarzyszy chłopak nagle zniknął, kiedy robił zdjęcia. Policja uznała sprawę jako wypadek, ale później pojawił się komunikat informujący, że być może było to zaplanowane. Prawdy nie ujawniono.

Na Preikestolen wchodzisz na własne ryzyko

Po tym incydencie Stowarzyszenie Turystyczne Stavanger przyznało, że bali się, że to może się zdarzyć. Że to była tylko kwestia czasu zanim ktoś spadnie z Ambony.I stało się. Pozostało mieć nadzieję, że to ostatni raz. Debata na temat bezpieczeństwa toczy się od lat.

Stowarzyszenie nie chce podjąć żadnych działań, może jedynie informować o zagrożenia, powiadamiać o złej pogodzie lub zalodzeniu. Czasem zamknąć szlak. Zatem to ludzie muszą mieć świadomość, że wchodzą na własne ryzyko.

Preikestolen bez zabezpieczeń

Niestety wielu szybko traci uwagę i skupienie. Tylko czy stawianie płotów nie odniesie odwrotnego skutku. Znajdą się tacy co i za ogrodzeniem postanowią zrobić sobie sejfie. Płot stworzy fałszywą rzeczywistość. Odbierze przyjemność podejścia do skraju przepaści.

Gdyby postawiono ogrodzenie więcej ludzi użyłoby go do balansowania nad przepaścią. Teraz ludzie chcą siedzieć na skraju płaskowyżu. Jeśli krawędź stanie się ogrodzeniem staną również za nim. Jest obawa, że może to przyczynić się do większej liczby wypadków, bo chęć przekraczania granic jest wysoka. Zobacz zresztą sam tu i tu.

Pulpit Rock PR-owski dla regionu

Norweskie Towarzystwo Ochrony Przyrody jest zadowolone, że Pulpit Rock cieszy się dużym zainteresowaniem. Ale jest również krytyczne wobec przedsięwzięć, które nie są bliskie natury. Okazało się, że Ambona stała się najlepszym „Pulpitem Public Relations”.

Ale nie wolno zapominać, że zdecydowana większość ludzi przybywa tutaj, aby zaznać spokoju w norweskiej przyrodzie. Istnieje prawdopodobieństwo, że ludzie wkrótce będą zmęczeni komercjalizacją i PR tego miejsca. Problemem z jakim boryka się Preikestolen są helikoptery.

Od 2012 roku bardzo popularne stało się oglądanie Pulpitu z helikoptera zawieszonego zaledwie 150 metrów nad Amboną. Nie jest to komfortowe dla turystów stojących na skale. Ryzyko podmuchu, który porywa plecaki jest niebezpieczne. Powoduje hałas i irytację turystów. Ale niezmiennie helikoptery cieszą się dużą popularnością.

Sporty ekstremalne na Preikestolen

Ambona przyciąga również śmiałków Sportów Ekstremalnych. W 2011 roku ekipa francuzów uprawiających Slackline, czyli chodzenie na linie, umieściła w Internecie swój wyczyn w filmie pt. I believe I can fly. Linę a raczej taśmę rozpięto pomiędzy Amboną a krawędzią sąsiedniego klifu i akrobaci przechodzili po niej, nad przepaścią. Jeden śmiałek nawet bez zabezpieczeń.

Ale dla przeciętnego turysty dużo emocji dostarcza sam widok, choć figur akrobatycznych nie brakuje. Ludzie podchodzą na czworakach, na kuckach, turlają się lub wiją jak węże by dotrzeć do krawędzi. Niestety wielu turystom brakuje wyobraźni i rozsądku. Jak na przykład słynnym rodzicom robiącym zdjęcia do rodzinnego albumu dziecku raczkującemu nad przepaścią.

Preikestolen i reklama

Wiele szumu narobiła też reklama wina, kiedy to australijski producent Wina Lindeman’s wykorzystał Ambonę do promocji swojego różowego trunku. W Norwegii reklam alkoholu zakazano. I choć władze gminy nie odmówiły filmowcom wstępu do Lysefiordu, to nie byli zadowoleni. Uważając, że to powinna być reklama wody nie wina.

Preikestolen i sporty

Podobnie rzecz się miała z marką BMW Art Cars Collection w 2012 roku. Gdy udekorowane auto przyleciało helikopterem by stojąc na Pulpicie promować Targi Naftowe Offshore Norhern Seas. Albo Trójbój Siłowy mający niewiele wspólnego z naturą Norwegii promował na Ambonie Mistrzostwa Świata w tym sporcie.

Hotel na skale Preikestolen

Projekt tureckiego architekta przedstawiający Hotel na Skale z basenem o przeszklonym dnie nad 600 metrową przepaścią obiegł cały świat. Na szczęście burmistrz gminy uznał, że wprawdzie projekt jest spektakularny to raczej nie tak będzie wyglądać Ambona w przyszłości. Możemy odetchnąć.

Turniej szachowy na Preikestolen

Na Skale odbył się również turniej szachowy Chess 2013. Organizator Magnus Carlsen grał w szachy na górskim płaskowyżu przeciwko Mistrzowi Świata Kristofferowi Madlandowi. Przy ogromnej szachownicy z wielkimi figurami na oczach kamer i skubany wygrał.

Bollywood na Preikestolen

W 2006 roku Księżna Mette Marit zaprosiła indyjski przemysł filmowy do Norwegii. A oni potraktowali zaproszenie poważnie i przyjechali. Na Skale nakręcono Bollywoodzki film ,,KO’’. I jedną ze scen tanecznych kręconych na Pulpicie na samym skraju Ambony i wygląda absolutnie dramatycznie. Potrzeba było 30. helikopterów dziennie by nakręcić tą scenę.

Mission Impossible na Preikestolen

Przy okazji zdjęć do filmu Mission Impossible- Fallout w listopadzie 2017 roku. (Zdjęcia planowano na wrześnień, ale Tom Cruise pokiereszował się w poprzednich scenach i przenieśli zdjęcia na listopad). Zamknięto szlak dla turystów na kilka dni.  

Na Ambonie postawiono pięć latarni, dwa baraki i dwie toalety dla obsługi i charakteryzatorów. Wbito 12 uchwytów do wspinaczki i wywiercono sześć śrub montażowych.

W związku z nagraniem gmina Forsand wydała zgodę na możliwość lądowania do 50. helikopterów dziennie. Łącznie 800 lądowań. Premiera filmu odbyła się na samej skale, gdzie 2.000 osób mogło podziwiać Toma Cruisea trzymającego się Pulpit Rock. Zwisającego z pionowej ściany skalnej przez cztery dramatyczne minuty.Skała zamieniła się w sale kinową.

Koncerty na Ambonie

Kiedy w 2013 roku pewien rokowy norweski zespół muzyczny Temet Nosce chciał nagrać teledysk na Ambonie. Dostał odmowę transportu sprzętu helikopterem i musiał cały sprzęt wnosić sam na plecach.

Wypowiadali się później, że to niesprawiedliwe. Inne filmy dostały pozwolenia na setki lądowań i choć rozumieją różnice wymiarowe to jednak uważają to za krzywdzące.

Stowarzyszenie Ochrony Przyrody tłumaczyło to ochroną orłów i innych gniazdujących tam gatunków ptaków. Helikoptery mogą latać tylko po skończonym okresie lęgowym.

Ponadto gmina skorzystała z większych przedsięwzięć dla promocji regionu. Przy okazji bogacąc się o około 200 milionów koron. (O zatrudnieniu 200 osób przy produkcji nie warto wspominać).

Przepełniony szlak Preikestolen

Niektóre wędrówki zdają się czymś więcej niż tylko wędrówką przez góry. Ambona w Rogaland przyciąga rocznie nawet 330.000 turystów. Na półce skalnej może być nawet 800 osób.Pochodzą z całego świata i wprowadzają bajoński zamęt. Na to, co się wydaje zwykłym norweskim szlakiem turystycznym.

W szczycie sezonu policja interweniuje zawracając turystów kiedy parking jest przepełniony. Na drodze dojazdowej tworzą się korki i chaos. Zdarzają się ofiary wypadków przeceniających swe siły śmiałków lub ofiary śliskich zamszowych półbutów lub sandałów. Zwichnięcia, złamania, skręcenia, zasłabniecia ale i ofiary śmiertelne. Smutna rzeczywistość.

Największa atrakcja Norwegii Preikestolen

To sprawia, że doświadczanie natury zostało całkowicie zrujnowane. Wszędzie widać lasy, ale ludzkich głów i długie kolejki. Więc jeśli chcesz zobaczyć ludzi to tu ich znajdziesz a tłum zaprowadzi Cię do celu.

Albo zostań na noc lub wyrusz o świecie, ale i tak z pewnością nie będziesz sam. Nie szukaj ciszy i samotności. Bo będziesz rozczarowany. To raczej jak pielgrzymka do Sanktuarium Natury a ty jesteś pielgrzymem.

Ale i tak warto, bo to najokazalsza rzeźba natury. A położyć się na krawędzi i spojrzeć w dół gdzie w przepaści majaczą malutkie statki na fiordzie lub puchate kłęby chmur. W nicość. To jest to czego tu szukałeś. Czego chciałeś doświadczyć. Co pozostanie w Tobie na długie lata.

0 Email

Typowy norweski Kowalski to Ola i Kari Nordmann. Ola to Jan, Kari to Anna, popularne imiona w  Norwegii. Są serdeczni, zabawni i  lubiani. Są samboer, czyli w stałym związku. Jak mniej więcej połowa społeczeństwa. Ich sposób życia jest typisk norsk czyli typowo norweski. Maja dwójkę dzieci, syn to Lukas, Linnea to córka. Co roku jeżdżą na wakacje. Lubią  południowe kierunki til syden, czasem wybierają Amerykę lub Tajlandię. W weekend helg, jadą na hytte på fiellet, czyli chatkę w górach. Dbają by zawsze było koselig czyli przytulnie.

Nasza para ma duży dom enebolig w kredycie. Mieszka na wsi, przedmieściach lub w małym mieście. Ma piękny, lecz trochę zaniedbanym ogród, koniecznie z trampoliną i małym domkiem lekehus dla dzieci. Podwójny garaż, w nim dwa auta też na kredyt. Który spłaca każdy sam.

Ola zarabia średnio 38 tysięcy koron brutto, a Kari tylko 87% z tej kwoty, mimo że jest lepiej wykształcona. Mają osobne konta, rzadko z dostępem partnera. Jeśli dzielą wspólne gospodarstwo, to każdy płaci za siebie i łoży na swoje potrzeby. Odrębność majątkowa jest normą.

Na śniadanie jedzą  brązowy ser brunost z knekkebrød, chrupkim chlebem  lub owsiankę havregryn. Hot Dogi czyli pølse i brød na kolację. Kotelty rybne fiskaker lub kjøttboller, klopsiki na obiad. Wafle z dżemem, vafler med syltetøy na wycieczce po górach z pięknym stikk utt, widokiem. Owcze żebra Pinnekjøtt w Boże Narodzenie God Jul. W Wielkanoc Påske, podgryzają Kvikk Lunsj, czytając kryminały Påskekrim, jeśli nie są w tym czasie na nartach. W piątki jedzą Taco, Tacofredag lub pizzę Grandiosa. Zagryzając czekoladą Freia. Pija mnóstwo czarnej kawy kaffe, z koffitraktor  lub lodowatej wody kranowej iskald vaten.

Rzadko narzekają na pogodę. Nie ma złej pogody są tylko złe ubrania, Det finnes ikke dårlig være, bare dårlige klær. Mawiają i rzeczywiście idą na spacer ut på tur altid sur dla zdrowia. Dress-code spacerowy to North Face, Dale of Norway, Helly Hansen czy Moods of Norway po kurtką oczywiście słynny Mariusgenser, sweter z wełny historycznym wzorem.

Czasem wypożyczają Kampera, bobila i jeżdżą po Norwegii lub Szwecji. Czasem, nie wypożyczają kampera i też jadą do Szwecji po zakupy, alkoholowe również, bo taniej. Lub na drikkeferie czyli alkoholowe ferie. Lub na aktywność na świeżym powietrzu friluftsliv jako ze to bardzo usportowiony naród.

Czasem biorą łódź motorową, motobåt, lub żaglówkę seilbåt z przystani båthavn, ale rzadko. Kilka razy w roku jeżdżą rodzinnie rowerami. Dla nich luksus to brak luksusu, czyli po luksusowych wakacjach, jadą swoja luksusową Teslą w góry na Hytte bez prądu lub wody i wtedy jest to ekstremalny luksus. Biorą wtedy jednorazowego grilla, engangsgrill  i ze smakiem zjadają parówki z ziemniaczanymi naleśnikami, grillpølse med lompe

Ola i Kari Nordmann  lubią dystans i swoją strefę komfortu. Nie mają potrzeby wypełnienie ciszy. Nie jest dobrym zwyczajem przysiadanie się na pogawędkę småprat. Są dość trudni w kontaktach międzyludzkich, szczególnie z nieznajomymi. I choć uprzejmie pokażą Ci drogę i będą pomocni, to nie mają  potrzeby zaprzyjaźniać  się, szczególnie z nieznajomymi.

Nie wiemy, na ile ,,nasi’’ Ole i Kari są otwarci na kontakty seksualne, (bo Norwedzy mają wysokie miejsce w światowych rankingach), to raczej nie są wylewni poza seksem. Nie przytulają się spontanicznie lub na powitanie, nie całują w policzek, a i z podawaniem ręki też są ostrożni. No chyba, że razem popijecie, wtedy otwierają się całkowicie i jesteście jak serdeczni przyjaciele. Do końca imprezy. Potem nie oczekuj bliskiej znajomości. To, że Ola postawi Ci piwo lub Kari kawę nawet, jeśli Ty już im postawiłeś graniczy z cudem. To nie jest rodzaj skąpstwa.  Każdy płaci za siebie. I już. Tak jest zwyczajowo przyjęte.

Każdy przynosi na imprezę, fest tyle alkoholu ile wypije i zabierze jeśli nie wypił. W piątki Ola chodzi na helgefyll, czyli weekendowe pijaństwo, a Kari częściej wybiera jentehelg czyli babski wieczór. Spotykają się najpierw w domach na forspiel czyli biforek, następnie idą do baru, gdzie są głośni i radośni. Tam  wypijają, może dwa drinki i wracają do domu na nachspiel, czyliafterparty. Zaczynają bawić się późno a kończą wcześnie….rano.

Ola nie przepuści Kari przez drzwi, nie pomoże nosić siat z zakupami, nie podsunie krzesła, nie otworzy drzwi. Nie pomoże przy zmianie żarówki lub naprawie bramy, nie umyje jej samochodu. Ale Kari, nawet 80 letnia, tego nie oczekuje, sama robi tyle ile może i jest z tego dumna. Jest samowystarczalna materialnie i życiowo.Zdarzy się, że nie usłyszysz od nich god morgen, dzień dobry  lub krótkiego ,,cześć’’, hei, nawet jeśli jesteś jedyną osobą w pomieszczeniu, lub wpadniesz na nich na schodach. Dziwi Cię to?. Niepotrzebnie. Ich wcale. To norma, nie brak kultury. Po prostu są kulturalni na swój sposób. Ale cześć hade na do widzenia i życzenia miłego weekendu God helg powiedzą zawsze. Serdecznie pozdrowią cię też na szlaku, krzycząc głośno hei, jak starych przyjaciół, dodaje to otuchy bo nie czujesz się samotny w lesie czy górach.

Na początku Ola i Kari będą bardzo mili, zwłaszcza jeśli będziesz z nimi pracował i będziesz nowy. Przez miesiąc usłyszysz setki razy, jaki to jesteś zdolny, dobry, wyjątkowy du er god, flink, unik,  i głupio poczujesz się gdy któregoś razu nie usłyszysz nic, nawet cześć. To norma Twój czas minął, no ile można dodawać Ci otuchy.

Podczas wakacji sommerferie, Ola i Kari nie  załatwiają spraw urzędowych, nie chodzą po instytucjach państwowych, ani po lekarzach fastlege, nie robią nic. W lipcu podczas wspólnych wakacji felleferien, wszyscy Norwedzy odpoczywają. Taka to typowa norweskość.

17 maja Kari ubierze się w strój narodowy Bunad, który kosztuje majątek nawet dla Norwega,(na szczęście Kari odziedziczyła go po babci). I choć będzie drapał i gryzł w skórę z uśmiechem pójdzie z Ola ubranym w spodnie do kolan i kamizelkę i dziećmi w pięknych miniaturowych sweterkach w marszu tog z powiewając chorągiewkami. Krzycząc Gratulacje Norwegio! Gratulerer med dagen Norge! Bo to święto Narodowe Królestwa Norwegii, ich święto, a oni są dumni z bycia Norwegami i tego im zazdrościmy bardzo.

     A Ty  znasz jakiś Normannów? Jacy są?

1 Email

Nikt ich nie widział, nikt już nie wierzy, ale z pewnością widział po nich ślady. A one istnieją, żyją w ludziach, wierzeniach, bajkach, filmach, pamiątkach i Internecie. Niektóre szkodzą, niektóre szkodzą bardzo. Niektóre są złośliwe, jeszcze inne są nieszkodliwymi pamiątkami stojącymi dumie na półce, lub tak jak nasz Asbjørn mieszkają w domach przy schodach.

Trolle były istotami nadprzyrodzonymi, brzydkimi, silnymi i niebezpiecznymi. Nierzadko też głupimi. Troll to zbiorowe określenie kilku rodzajów istot ludzkich w nordyckiej poezji ludowej i skandynawskiej tradycji. Mogą być kolosami, gigantami a także małymi gnomami i krasnoludami.

Pochodzenie Trolla jest niepewne, ale nazwa prawdopodobnie wzięła się od słowa Trell,  które oznacza niewolnik.  Historii o Trollach znajdziesz wiele, są nawet z 1220 roku. A był to Stwór Wielogłowy z dużym nosem i jednym okiem.

Trolle mieszkały w górach i lasach  w odległym i zimnym kraju. Mają  one wiele wspólnego z Gotami, a oni dali początek Jotulowi, czyli kolosalnemu Trollowi z Jotunheim. Legendy krążą o tym, jak Trolle porastały lasem i zamieniały się w kamienie gdy wschodziło słońce. I choć w Norwegii słońca bardzo mało, nie przeszkadzało im zamieniać w kamyki napotkanych ludzi. Były bardzo chciwe i skąpe, gromadziły kosztowności. Krzywdziły ludzi i zwierzęta.

Żeńskim odpowiednikiem Trolla jest Huldra. Kobiece Trolle Huldry, nie były wcale mniej groźne. Przeobrażały się w piękne kobiety, by uwodzić swoje ofiary. Rozkochiwały na zabój mężczyzn. Zaciągały biedaków do ołtarza i w noc poślubną okazywało się, że mają krowie ogony.

Dziś Trolle znamy z bajek i legend. Wielokrotnie pojawiały się w skandynawskich wierzeniach ludowych. Opisali je w swoich baśniach Peter Christen Asbjørnsen  (na cześć którego nasz Troll odziedziczy imię) i Jørgen Moe. Autorami wizerunku Trolla jest Theodor Kittelsen i Eric Werenskiold. Piasali o nich też Henryk Ibsen w Peer Gyncie, Hans Chrystian Andersen, J.R.R. Tolkien, Ola Gromko w Wiedźminie, J.K.Rowling w Harrym Potterze. W 2010 roku  pojawił się film dokumentalny Łowca Trolli z Otto Jespersenem.

Trollami są także Muminki występujące w cyklu powieści i opowiadań dla dzieci autorstwa Tove Janson. Pierwsza powieść z tego cyklu nosiła tytuł  Małe trolle i duża powódź, a słowo „troll” występowało często w oryginalnym tekście szwedzkim, w przeciwieństwie do polskich przekładów. Powieść Zima Muminków nosi oryginalny tytuł Zima Trolli – Trollvinter, a w szwedzkim oryginale słowo „Muminek” brzmi Mumintroll.

 Henrik Ibsen myślał o Trollach jako o złych mocach, bo napisał ,,życie to wojna z Trollami w sercu i w mózgu’’ (at leve er krig med trollde i hjertets hvælv). Używamy też ich imion do różnych pojęć np. czarodziejskie masło to trollsmør, wyjątkowy krab to trollkrabbe, mus z jagód to trollekrem, ni wilk ni ryba to trollfisk, kijanka to rumpetroll, czarodziej trollheim, ale również nazwy własne np. Trollfjorden, Trolltindan. Słowo Troll jest do dzisiaj używane do osób, które są brzydkie i złe lub obraźliwie (du er eit ordentleg troll).

Jeśli używasz Trolla w słowach, to znaczy coś negatywnego. To wprawdzie zabobon, ale oznacza to przywoływanie złych mocy. W języku szwedzkim mówi się że ,, jeśli mówisz o Trollu, to nie jest On daleko’’.

Powstało też nowe słowo Trolling, nowy Troll żyjący w Internecie. To Trolle które, wrzucają  obraźliwe treści, spamy, wirusy ale też włamują się na konta, okradają, manipulują. Na szczęście jest wiedza, o tym, że Trolle w opowieściach ludowych można pokonać, można też pokonać Trolle sieciowe i te w realu.

Trolle pamiątki są absolutnie wyjątkowe. Turyści je uwielbiają i każdy przywozi z Norwegii na pamiątkę choćby magnes. Wszystkie mają certyfikat oryginalności. Materiał z którego są zbudowane, jest naturalny z drewna i gliny. Są kształtowane i wykańczane ręcznie, z czasem można odkryć, choć nie porastają lasem, że każdy starzeje się w inny sposób.

Artysta przekształca swoje pomysły, tworzy postacie, nadaje indywidualne cechy, a przygotowanie do produkcji zajmuje kilka tygodni. Trolle są wyjątkowe, współczujące, czułe, agresywne, romantyczne, sportowe, marzące, wesołe, śmieszne, wstydliwe, patriotyczne, smutne, wesołe.

Każdy może znaleźć Trolla w części siebie. Legenda głosi, że jeśli kupimy jednego, dobrą radą jest dać mu towarzystwo innych Trolli. Musimy dokupić Asbiørnowi damę, biedak samotny od 10 lat. Musimy też dbać o naturalne środowisko Trolli, o lasy i góry, bo gdy pójdziemy do lasu i zmierzch nas zastanie to kto wie…..    

Pamiętaj, jeśli kupiłeś Trolla do Twojego domu, najlepiej aby pierwszą noc spędził w szafie tak, by się przyzwyczaił do dźwięków domu w którym ma zamieszkać. Dopiero następnego dnia możesz go wyjąć z szafy. Wyjdź wtedy z domu np. na zakupy, żeby się zadomowił i masz Trolla w domu.

Pomimo złej legendy uwielbiamy Trolle i ich legendy. W głębi serca marzymy, by je spotkać w górzystym lesie i żeby istniały. Bo jak nie kochać Muminków. A ty za co kochasz Trolle?

0 Email

Jeśli nie przekonuje Cię marynowana, wędzona lub suszona wiatrem ryba i nie będzie dla Ciebie dobrym początkiem kulinarnej przygody z kuchnią norweską, to warto abyś spróbował łagodniejszych smaków. Tradycyjną potrawą jest Bacalao, norweskie rzecz jasna, nie portugalskie. Danie, które przywieźli do Krystiansund i Ålesund hiszpańscy kupcy suszonych dorszy. Norwegom tak zasmakowało owe danie i choć Bacalao znaczy po hiszpańsku dorsz, postanowili z pomocą Rady Języka Norweskiego w 2004 roku, ustanowić pisownie norweską i od tego czasu mają Bakalao po norwesku, pisane przez K. Jednak częściej pojawia sie jednak z C.

Bacalao ma składniki, które były obce dla norweskiej kuchni. Czosnek, papryka chili, oliwa, pomidory to smaki południa. Przyprawy, które przywozili kupcy do norweskich portów. Więc kiedy dawne gospodynie gotowały na święta tą potrawę, to tylko raz w roku używały tych produktów, poza dorszem i ziemniakami. Brakuje wprawdzie prawdziwej oliwy i czerwonych południowych pomidorów( bo niby sąd Norwegia ma mieć pomidory), to broni się smakiem i popularnością nawet z passatą z puszki.

W książce kucharskiej Bacalao pojawiło się w 1893 roku. Przepis sugerował, żeby zamienić czosnek, cebulką szalotką by uniknąć brzydkiego zapachu czosnku. Od tego czasu Norwedzy przyzwyczaili się do tych przypraw i używane są w każdej domowej kuchni. To raczej dorsz stał się egzotycznym składnikiem i dlatego tak im pasuje jako świąteczny posiłek.

Gotowe Bacalao z półki sklepowej.

      Bacalao po naszemu

Kupujemy prawie kilogram dorsza suszonego najlepiej Klippfisk, (znajdziesz artykuł na jego temat na naszym blogu). Moczymy kilka dni, zmieniając wodę. ale możesz użyć oczywiście świeżego. Ziemniaków prawie kilogram i jedną cebulę. Kroimy w plastry i smażymy na oleju, aż zmiękną. Przyprawiamy czosnkiem, chilli, sola, pieprzem i tym nieszczęsnym czosnkiem. Do woli. Dodajemy pomidory tzn. passatę pomidorową lub pomidory z puszki. Smarujemy żaroodporne naczynie masłem, przekładamy jedną warstwę na spód naczynia, układamy rybę i przykrywamy drugą warstwą. Czasem zaszalejemy i posypujemy ostrym serem np. parmezanem dla chrupkości. Wstawiamy do piekarnika na 150 stopni, na 2 godziny. Nie jest to nasze ulubione danie, więc zdarza nam się piec tylko raz w roku, jak prawdziwej dziewiętnastowiecznej norweskiej gospodyni. Dla nas średnio przeciętne, ale co my biedne żuczki możemy wiedzieć o smaku tradycji.

A ty próbowałeś? Spróbujesz? Upieczesz?. Daj znać.

0 Email

Norwegia z rybołówstwa zbudowała potęgę.  Metody połowów ryb to spuścizna i dobro narodowe. Słynny dorsz w 90 procentach pochodzi z północnego Atlantyku. Tradycja  suszenia ryb wywodzi się od Wikingów i jest przekazywana z pokolenia na pokolenie. Suszony dorsz miał zapewnić żeglarzom pożywienie na łodziach przez długie miesiące podróży. To jedno z najlepszych źródeł białka na ziemi  tylko1 kg suszonego mięsa zawiera tyle białka, co 5 kg świeżego. Dziś  wystarczy pójść na zakupy, wrzucić do torby gotowego, spreparowanego dorsza, najczęściej w foliowych paczkach lub kartoniku, wymoczyć w domu i danie gotowe. W restauracjach, natomiast sprzedawana jako kulinarna atrakcja dla turystów.

      Odnosimy wrażenie, że ekstremalne doznania, jakich z pewnością doświadczysz przy jedzeniu wszelkiego rodzaju kwaszonych, fermentowanych lub suszonych ryb ( i nie tylko ryb), są specjalnością Norwegów. Prym wiodą trzy rodzaje i choć różnice, na pierwszy rzut oka są znikome dla nas, to dla szanującego się Norwega to oczywista oczywistość. Odmian jest znacznie więcej jak np. Saltfisk, Lutefisk,Boknafisk, ale przedstawiamy, w naszej ocenie, te najciekawsze rodem z Norwegii.

Sztokfisk  to ryba suszona. Jest to najczęściej dorsz. Lofoty są ojczyzną tego specjału, gdzie corocznie wytwarza się ponad 16 milionów kilogramów tego przysmaku!.  Ogromne filety wiszące posępnie na specjalnych drewnianych stojakach ,zwanych, stoks skąd wywodzi się nazwa, suszą się od kwietnia do grudnia,  dojrzewają by zagościć na świątecznych talerzach. Eksportuje się go w ogromnych ilościach do Portugalii i Włoch. Ale w wielu norweskich domach pod balkonami wiszą sobie biedaki i czekając na swoją kolej w daniu obiadowym. Kupisz go w każdym sklepie najczęściej w opakowaniach w postaci poszarpanego mięsa lub zamrożonego kawałka.

Klipfisk znaczy dosłownie ryba skalna, ponieważ po połowach pozostawiano rybę na płaskich skałach nad brzegiem morza. Klipfisz jest najpierw solony na sucho lub moczony w solance na 10 do 20 dni w proporcjach,    1 kilogram soli morskiej  na kilogram ryby,  a następnie suszony na specjalnych paletach w temp. od 20 do 25 stopni.

Lutefisk- zwana rybą mydlaną. Jest to Tørrfisk czyli Sztokfisk, tylko moczony w  ługu!. Dla informacji, ług czyli wodorotlenek sodu , który jest silnie żrącą substancją chemiczną, używaną również do produkcji biopaliw, czyszczenia odpływów czy odchwaszczania ogródka. Kontakt z nim powoduje oparzenia, utratę smaku lub ślepotę. Niewyobrażalne!. Ług  redukuje białko w mięsie, a ryba zwiększa swoją objętość. Po takiej obróbce ryba jest silnie trująca!!. I dlatego moczy się ją w wodzie by wypłukać truciznę. Ma bardzo specyficzny aromat i galaretowatą konsystencję.

   Gdybyś jednak zachciał sporządzić sam, swoje danie Lutefisk oto skrócona wersja:

Krok 1.  Kupionego dorsza musisz wymoczyć w wodzie by pozbył się sztywności i rzecz jasna trucizny, przez około 8-14 dni. Codziennie musisz zmieniać wodę. Najlepiej co osiem godzin. Pamiętaj, że denat będzie pęczniał nawet do 30% objętości, aż będzie wyglądał jak topielec.

Krok 2.  Tak przygotowanego dorsza możesz ugotować, upiec lub przyrządzić na parze. Ponoć najlepiej w piekarniku w temp. 200 stopni przez około 40 minut. Możesz podawać z ziemniakami, boczkiem, bekonem lub warzywami. Najlepiej z wszystkim naraz.

Krok 3. Gotowe! Teraz możesz zaprosić gości i zaserwować specjał najlepiej w Święta.

Uwagi końcowe.

  • Lutefisk jest dla Norwegów, tym czym dla Amerykanów indyk, więc nie możesz tego schrzanić. Spróbuj przed podaniem, żeby nie wypalił języka ( chyba, że teściowej ) lub nie roztopił rodowych sreber.
  • Lutefisk, nie pachnie najlepiej i ponoć wżera się w zastawę. Ale  jest na to metoda, trzeba płukać w occie. Gorzej jeśli zapach wejdzie we włosy  lub w firany.
  • Lutefisk zajmuje pierwsze miejsce portalu JoeMonster jako najbardziej przerażające jedzenie świata.
  • Na świecie używa sią anglojęzycznych nazw czyli : Sztokfisz,Klipfisz,Lutefisz.
  • Życzymy smacznego.

    Jedynym dorszem suszonym jaki przyszło nam jeść był Tørrfisk i to z marnym skutkiem. Lutefisk spróbujemy na bank. W dobrej restauracji oczywiście, a wtedy na pewno zdamy relacje i podzielimy się z tym z Tobą.

A Ty? Masz ochotę spróbować? Zaryzykujesz? Czy raczej kupisz gotowe Baclao?

0 Email
Stare posty