Tag

Rogaland

Samochodem po Norwegii

autor Agnieszka

Czas na Norwegię

To był maj 2019r. czasy Covid, kiedy dotarło do nas, że wakacje w syden, czyli wszystkie kierunki na południe pozostaną jedynie fantazją. Wtedy to pomyśleliśmy sobie, że to jest wspaniały czas na Norwegię,

Choć mieszkamy w niej już kilka dobrych lat i wiele widzieliśmy to jednak na północną Norwegię nigdy nie było czasu.

No dobra ochoty też nie, bo woleliśmy upalne lato all inclusive lub wycieczki objazdowe po Europie. Gwarancję słońca. Lato kojarzyło nam się z Gdańskiem, z którego pochodzimy, z klimatem turystycznych zapchanych komercją miejsc. I lans’em na promenadach mola.

Zakochani w Norwegii

A teraz cóż perspektywa noszenia puchowej kurtki w czerwcu nie była zbyt kusząca. Zniechęcały nas też ceny, bo tu wszystko jest strasznie drogie. Ale przecież jeździliśmy po Norwegii, ponieważ mieszkamy pod Ålesund jest to bardzo dobra baza wypadowa.

Po kilka razy w roku byliśmy na Geiranger czy Trollstigen. Drogi znaliśmy na pamięć. Norwegia zachwyciła nas i rozkochała w sobie. Uznaliśmy, że jest najpiękniejszym krajem w jakim kiedykolwiek byliśmy. Więc dlaczego w nią nie jechać.

Kamper van z busa

I wtedy zrodził się pomysł by przerobić naszego dwudziestoletniego Busa na pseudo kampera. Tak by podróż nie była tak kosztowna. I zaczęliśmy. Wymontowaliśmy siedzenia na miejsce których przyszły płyty pod materac.

Z nich też zbudowaliśmy pseudo kuchnię. Pomalowaliśmy całość farbą by było estetycznie. Pożyczyliśmy maszynę do szycia od przyjaciół. Uszyliśmy zasłony ze starych materiałów.

Planowaliśmy wszystko tak by być samowystarczalnymi, nawet w surowym klimacie północy. Zaopatrzyliśmy się w kuchenkę gazową i butle z gazem. Wzięliśmy z domu plastikowe pudła na sprzęty, naczynia kuchenne, grzejnik, ubrania i buty.

O dziwo sprawiało nam to ogromna frajdę. Kiedy nasz projekt był już gotowy zapakowaliśmy zapasy jedzenia i pięć litrów wody w baniaku, zamknęliśmy dom i ruszyliśmy w drogę.

Wspaniała wyprawa

I wiecie co? To była wspaniała wyprawa. Nie żałujemy ani minuty. Dziś wiemy, że żadne rajskie plaże nie zamienilibyśmy na piździawę na północy.

To jak doświadczyliśmy tego kraju, to co wiedzieliśmy i wszędzie tam, gdzie w pocie czoła doszliśmy jest bezcenne i tylko nasze. I choć wiemy, że drugi raz taka przygoda się nie powtórzy to wiemy, że chcemy więcej.

Podziwialiśmy Norwegię

Podróż zaczęliśmy od upalnego starego i klimatycznego Trondheim, podziwialiśmy gotycką katedrę Nidaros, miejsce koronacji norweskich królów. Byliśmy w Stiklstad gdzie w bitwie zginął Król Olaf II, pierwszy święty w Norwegii.

Podziwialiśmy most przechodząc przez rzekę Nidę, wzdłuż wybrzeża której ciągnęły się restauracje i bary. Spacerowaliśmy starym mostem Gamle Bybro, Bramą Szczęścia.

Zwiedzaliśmy dzielnice Bakklandet. Oglądaliśmy stare kolorowe budynki dawnych magazynów. Widzieliśmy wspaniałą panoramę miasta z Fortu Kristiansen i posąg Króla Olafa Tryggvasona założyciela miasta.

Brama Północy

Przejeżdżając pod bramą Trøndelag przeżywaliśmy jak dzieci widząc napis Nord Norge. To tu widzieliśmy pierwsze stada reniferów, a nawet zaprzyjaźnilismy się z jedym z nich.

Podróż przez koło podbiegunowe

Jechaliśmy Narodowym Szlakiem Turystycznym Helgeland, Nasjonale Turistvegen Helgelandskysten Nord Hellåga. Pięknym północnym wybrzeżem między otwartym morzem a wysokimi górami.

Dawniej niezdobyte drogi przez walczące żywioły północy z południem. Dziś spokojna podróż przez koło podbiegunowe.

W archaicznej przyrodzie i polarnym słońcu, wpatrywaliśmy się w przepaść oceaniczną lub oczy spoczywały na horyzoncie. Mijaliśmy krajobrazy które wpłynęły na historie, kulturę i ludzi od epoki kamienia łupanego do dziś.

Widzieliśmy hodowle ryb, osłonięte porty i chaty rybackie. Czuliśmy północny wiatr wybrzeża przy płonącym słońcu w nocy. Widzieliśmy jęzory lodowca Svartisen, które w upały jakie nam towarzyszyły były prawie mistyczne.

Dotarliśmy do cudownego Glomfjordu gdzie wyspinaliśmy się drewnianymi schodami (zamkniętymi tuż po naszej wizycie) na szczyt góry.

Oglądaliśmy z wielkiego mostu najsilniejszy prąd Saltstraumen z jego ogromnymi wirami wodnymi.

Zakochaliśmy się na zabój w największym mieście Nordlandu, Bodø. W jego nowoczesności.Zwiedzaliśmy Muzeum Lotnictwa Norsk Luftfartmuseum. Odwiedziliśmy Nordland Muzeum by poznać historię Bodø.

Oplalismy się na różowych niczym Elefonisi lub rajskich niczym Korfu plażach.

Odwiedziliśmy Narwik gdzie zapaliliśmy znicz na pomniku poległych polskich żołnierzy Brygady Strzelców Podhalańskich, którzy walczyli o wolność Norwegii i Polski. Widzieliśmy Muzeum Wojny, Narvik Var Museum i strasznie zmokliśmy.

Bardu zachwyciło nas starymi farmami i lokalna architekturą. Tu po raz pierwszy widzieliśmy Samską ludność. Poznaliśmy smutna prawdę o tym, że północ pomału umiera.

W Alcie byliśmy w trakcie powodzi. Tu woda zabierała domy a rzeki wylewały. Ogromna Arktyczna Katedra Northern Lights Cathedral wyglądała jak twierdza nie do zdobycia. Żałowaliśmy, że nie zobaczymy jej nocą kiedy światła imitują zorze polarną i pięknie rozświetlają jej strzelistość.

Dalej pędziliśmy na północ przez bezdroża płaskowyżu Kvaldsund w kierunku Nordkapp mijając stada reniferów. Które na letnich pastwiskach karmiły i pilnowały swoje malutkie cielątka.

W Honningsvåg portowym miasteczku pomimo zamkniętych atrakcji przytulaliśmy się do pomnika psa bernardyna o imieniu Bamse, narodowym bohaterze. I czuliśmy się jedynymi ludźmi w tym opustoszałym mieście.

By wreszcie dotrzeć na koniec świata. Na Nordkapp. Tu tak naprawdę doświadczyliśmy ogromu północnego żywiołu, gdzie wiatr podrywając kamienie powybijał na szyby w samochodzie. Nordkapp nas sponiewierał i wygonił. Nie dotarliśmy wszędzie. Ale urzekł nas bardzo.

Wracając nocowaliśmy w Tromsø, wjechaliśmy kolejka linową na szczyt góry Storsteinen by podziwiać panoramę miasta. Spacerowaliśmy uliczkami Strogaty głównej ulicy. Oglądaliśmy zorze polarną niestety tylko w Planetarium.

Muzeum Polarne, Polar Museum najpiękniejsze muzeum ever, zabrało nas na wyprawę polarną z Roaldem Amundsenem. A centrum edukacyjne Polaria zachwyciła swoją architekturą przypominającą spiętrzoną krę lodową.

Zjedliśmy w najdalszym północnym Burger Kingu i piliśmy zimne arktyczne piwo Mack.

Jechaliśmy Narodową Trasą Turystyczna Nasjonal Turistveg Senja wyspy Senja między Gryllefiordem a Botnhamn. Staliśmy na rampie Bergsbotn, a z rampy Tungeneset podziwialiśmy poszarpane szczyty gór i plaże.

Wdrapaliśmy się po śniegu na szczyty by podziwiać Seglę. Zapisaliśmy ją w sercu głęboko.

Dotarliśmy na Lofoty. Próbowaliśmy suszonych ryb, których ostry zapach nas nie odstraszył.Byliśmy w ostatniej osadzie Lofotów o najkrótszej nazwie Å.

Wchodziliśmy na Reine po schodach zbudowanych przez nepalskich Szerpów. Nie spaliśmy w Rorbu chatkach rybackich, ale na rajskich plażach serferów.

Przenieśliśmy się w epokę Wikingów w Muzeum Wikingów, Lofotr Vikingmuseet. Spacerowaliśmy po szlakach Ryten i plażach Kvalsvika.

W Svolvær podziwialiśmy nowoczesność i ostro zakończoną kozią górę Svolværgeite.

Przejeżdżaliśmy Śnieżną Drogą Snøvegen trasą Aurland, Aurlandsvegen.

Z platformy widokowej w Stegastein podziwialiśmy panoramę całego Aurlandsfjordu.

Dotarliśmy do Flåm gdzie koleją Flamsbana podróżowaliśmy do Myrdal. Chłodziliśmy się w bryzie wodospadu Kjosfossen, gdzie latem tańczy Huldra.

Przenieśliśmy się w czasie na starej farmie Otternes. I przejeżdżaliśmy wzdłuż najwspanialszego fiordu Norwegii Nærøyfjord.

Odwiedziliśmy Voss które jest prawdziwym centrum sportów ekstremalnych, a z kolejki torowej ze szczytu góry Hangurtopen mogliśmy podziwiać dolinę.

Jechaliśmy największym płaskowyżem Europy Hardangervidda, królestwem dzikiej przyrody. Wypatrując Marka Kamińskiego na próżno. Chłodziliśmy się pod wodospadem Steisdalfossen i Vøringsfossen.

W wyjątkowo słonecznym Bergen poszliśmy w tango. Piliśmy wino i chodziliśmy spać nad ranem. Wjechaliśmy słynną kolejką Fløibanen na wzgórza Fløyen, jedliśmy owoce morza i próbowaliśmy wieloryba na targu Torget.

Łaziliśmy po starych uliczkach Bryggen, Gamle Bergen. W Muzeum Sztuki Kode podziwialiśmy obrazy Edwarda Muncha i innych norweskich malarzy. Zaintrygowały nas grafiki Pablo Picasso.

W upalnym Stavanger uciekliśmy przed upałem do Muzeum Ropy Naftowej Petroleum Museum. Oglądaliśmy słynne konserwy sardynek, jedliśmy lody na cudnej kolorowej starówce.

I opalaliśmy się na plaży pod Trzema Mieczami Sverd i fjell wbitymi w skałę Hafrsfjorden.

W Rogaland czekała na nas skała Preikestolen. Pędziliśmy jak na skrzydłach. I wracaliśmy uskrzydleni.

Nastepnie trasą Lysevegen ponad taflą Lysefjorden dojechaliśmy do schroniska Øygardstølen skąd wspinaliśmy się na Kjerag. Głaz wiszący 1000 metrów nad fiordem.

Jadąc Narodową trasą Hardanger, Nasjonal Turistveg Hardanger, podziwialiśmy piękne wodospady. Dojechaliśmy do Tyssedal skąd ruszyliśmy na Trolltungę.

Wracaliśmy do domu doliną Romsdal Alp i Andalsnes. Mijając nasze upragnione, nie zdobyte jeszcze szczyty Trolveggen.

Spaliśmy na dziko i na parkingach. Zdarzało się, że na bardzo nowoczesnych kampingach. Kąpaliśmy się raz w misce na dworzu, raz pod prysznicem na minuty.

Zdarzało się że marzliśmy w nocy, lub muszki nas pożarły żywcem. Na kempingach widzielismy różne rzeczy, a każdy gospodarz był historią samą w sobie. Czasem zabawną czasem szkoda gadać i lepiej zapomnieć….

Złapaliśmy dwa mandaty. Za przekroczenie tylko 10 kilometrów na godzinę zapłacilismy dwa tysiące koron. I to dwa razy! Strasznie to odchorowaliśmy.

Wrócilismy odmienieni. Zrozumieliśmy, że nic wiecej do szczęścia nam nie jest potrzebne. Każdy dzień był przygodą i niespodzianką. Nie odzobaczymy tego nigdy. Tego nie zabierze nam nikt. Nigdy.

I tak zaczęliśmy chcieć żyć na Van Lifie, pozbyliśmy się wszystkiego co tak nieudolnie do tej pory zdobywaliśmy i choć to dziwne to czuliśmy, że mamy coraz więcej.

1 Email

Ambona wygląda jak wycięta nożem. Jest najpiękniejszą rzeźbą matki natury. I największą atrakcją przyrodniczą Norwegii. Na płaskim szczycie klifu znajdziesz jedne z najbardziej urzekających widoków jakie oferują norweskie fiordy.Tu zaspokoisz swoje zmysły.

Jak odkryto Preikestolen

To wygląda jak ambona! Wykrzyknął z pokładu parowca wycieczkowego Król Oskar II. Choć pływając wodami fiordu czasem ciężko go dostrzec nie wytężając wzroku to Król zobaczył w skale wyjątkowość i zainteresował nią świat. Jednak dawniej nikt nie chodził po górach dla przyjemności i zabawy. Tylko jeśli to było konieczne.

Dopiero w 1900 roku zaczęła się turystyczna popularność Preikestolen. Zapoczątkował ją pewien Amerykanin Thomas Peter Randulh, który postanowił dotrzeć do kwadratowej skały przez góry.Od nabrzeża Refså skąd początkowo wyruszano.

Preikestolen dziś

Dziś zapominamy jak daleko jesteśmy naprawdę. Dawniej droga przez góry zajmowała cały dzień wspinaczki a dziś zaledwie godziny. Nowy szlak wyznaczono w 1961 roku. Ma zaledwie 60 lat. Od tego czasu dokonano wielu ulepszeń. Wybudowano nowoczesne schronisko górskie.

Zmodernizowano drogę i parking. Schody budowali Szerpowie z Nepalu. Postawiono oznaczenia. Szlak jest dobrze przygotowany. Prowadzi przez zróżnicowany teren. Różnica wysokości wynosi 334 metry. Momentami jest stromy lecz dostępny dla każdego, kto czuje się na siłach by dotrzeć do celu.

Codziennie autostrady butów tysięcy turystów podążają szlakiem by ból fizyczny zrekompensować widokiem. Bo kiedy zobaczą ostatnia czerwoną literę T na szlaku przed sobą. To cel jest w zasięgu wzroku. Wtedy wysiłek staje się jakby sensowny, wręcz konieczny.

Preikestolen znakiem promocyjnym

Ambona znajduje się po przeciwnej stronie kamienia Kjerabolten. Jest górskim płaskowyżem o rozmiarach 25 X 25 metrów i idealnie wpisuje się w kwadrat. Stoi tak sobie dumnie na 604 metrach nad Lysefiordem. Którego jęzory lodowe wgryzły się 40 kilometrów w głąb lądu z zachodu na wschód.

Spłaszczona skała stała się znakiem promocyjnym regionu Rogaland. Nadano nietypową nazwę temu miejscu. Preikestolen oznacza Kazalnicę bądź Ambonę. Ale jeszcze w latach 50. XX wieku nosiła nazwę Hyvlatånnå. Co w wolny tłumaczeni znaczy Ząb Struga lub Spłaszczony Ząb, ale również Plener.

Preikestolen miejscem rytuałów dawniej i dziś

Organizacja turystyczna chcą uczynić to miejsce bardziej interesującym, takim internasional nadała nazwę Pulpit Rock. Istnieje też nazwa Ambona Kaznodziei. Wynika to z jej ukształtowania, ale niektórzy spekulują, że używano jej do Pogańskich Rytuałów Ofiarnych.

Dziś za to jest miejscem dla innych niebezpiecznych współczesnych rytuałów jak Base Jumping czy Skoki Spadochronowe. Skoczkowie uważają, że Lodowi Giganci tworzyli Preikestolen specjalnie by oni mogli skakać.

Preikestolen czy bezpieczny?

Skała powstała 10.000 lat temu. I to silny mróz uformował Ambonę. Krawędź lodowca znajdowała się wtedy tuż nad górą. Skała ma pęknięcie na kilka metrów w poprzek płaskowyżu. Prawdopodobnie spowodowł ją mróz, który rozsadził inne skały.

Zakończyły one na dnie Lysefiordu, ta jedna pozostała. To pokazuje, że któregoś dnia ona również zakończy istnienie na dnie.

Legenda głosi, że kiedy siedem sióstr poślubi siedmiu braci i wszyscy będą pochodzić z Lysefiordu to Ambona pięknie i upadnie do wody. Ale jest to tylko legenda.

Wzdłuż fiordu jest niewiele gospodarstw w których żyją ludzie. Szansa na wielodzietną rodzinę z siedmiorgiem rodzeństwa jest raczej nikłe. Ale może. Kto wie. Góra z górą się nie zejdzie. Człowiek z człowiekiem zawsze.

Póki co geolodzy doszli do wniosku, że Ambona jest bezpieczna. Chociaż wchodząc na nią nierozsądnie się wierzy, że płaskowyż straszy by opuścić jego zadeptany teren. Grożąc, że osunie się do fiordu.

Preikestolen i jego ofiary

Pomimo setek tysięcy turystów na krawędziach nie zainstalowano żadnych zabezpieczeń. Pozostawiając to miejsce nietknięte co czyni je bardziej interesującym. Tylko pierwotny instynkt człowieka zatrzymuje go przed krawędzią. Zmysły uginają kolana.

Niestety nie wszystkich to dotyczy w 2013 roku turysta z Hiszpanii spadł z Ambony. Według jego towarzyszy chłopak nagle zniknął, kiedy robił zdjęcia. Policja uznała sprawę jako wypadek, ale później pojawił się komunikat informujący, że być może było to zaplanowane. Prawdy nie ujawniono.

Na Preikestolen wchodzisz na własne ryzyko

Po tym incydencie Stowarzyszenie Turystyczne Stavanger przyznało, że bali się, że to może się zdarzyć. Że to była tylko kwestia czasu zanim ktoś spadnie z Ambony.I stało się. Pozostało mieć nadzieję, że to ostatni raz. Debata na temat bezpieczeństwa toczy się od lat.

Stowarzyszenie nie chce podjąć żadnych działań, może jedynie informować o zagrożenia, powiadamiać o złej pogodzie lub zalodzeniu. Czasem zamknąć szlak. Zatem to ludzie muszą mieć świadomość, że wchodzą na własne ryzyko.

Preikestolen bez zabezpieczeń

Niestety wielu szybko traci uwagę i skupienie. Tylko czy stawianie płotów nie odniesie odwrotnego skutku. Znajdą się tacy co i za ogrodzeniem postanowią zrobić sobie sejfie. Płot stworzy fałszywą rzeczywistość. Odbierze przyjemność podejścia do skraju przepaści.

Gdyby postawiono ogrodzenie więcej ludzi użyłoby go do balansowania nad przepaścią. Teraz ludzie chcą siedzieć na skraju płaskowyżu. Jeśli krawędź stanie się ogrodzeniem staną również za nim. Jest obawa, że może to przyczynić się do większej liczby wypadków, bo chęć przekraczania granic jest wysoka. Zobacz zresztą sam tu i tu.

Pulpit Rock PR-owski dla regionu

Norweskie Towarzystwo Ochrony Przyrody jest zadowolone, że Pulpit Rock cieszy się dużym zainteresowaniem. Ale jest również krytyczne wobec przedsięwzięć, które nie są bliskie natury. Okazało się, że Ambona stała się najlepszym „Pulpitem Public Relations”.

Ale nie wolno zapominać, że zdecydowana większość ludzi przybywa tutaj, aby zaznać spokoju w norweskiej przyrodzie. Istnieje prawdopodobieństwo, że ludzie wkrótce będą zmęczeni komercjalizacją i PR tego miejsca. Problemem z jakim boryka się Preikestolen są helikoptery.

Od 2012 roku bardzo popularne stało się oglądanie Pulpitu z helikoptera zawieszonego zaledwie 150 metrów nad Amboną. Nie jest to komfortowe dla turystów stojących na skale. Ryzyko podmuchu, który porywa plecaki jest niebezpieczne. Powoduje hałas i irytację turystów. Ale niezmiennie helikoptery cieszą się dużą popularnością.

Sporty ekstremalne na Preikestolen

Ambona przyciąga również śmiałków Sportów Ekstremalnych. W 2011 roku ekipa francuzów uprawiających Slackline, czyli chodzenie na linie, umieściła w Internecie swój wyczyn w filmie pt. I believe I can fly. Linę a raczej taśmę rozpięto pomiędzy Amboną a krawędzią sąsiedniego klifu i akrobaci przechodzili po niej, nad przepaścią. Jeden śmiałek nawet bez zabezpieczeń.

Ale dla przeciętnego turysty dużo emocji dostarcza sam widok, choć figur akrobatycznych nie brakuje. Ludzie podchodzą na czworakach, na kuckach, turlają się lub wiją jak węże by dotrzeć do krawędzi. Niestety wielu turystom brakuje wyobraźni i rozsądku. Jak na przykład słynnym rodzicom robiącym zdjęcia do rodzinnego albumu dziecku raczkującemu nad przepaścią.

Preikestolen i reklama

Wiele szumu narobiła też reklama wina, kiedy to australijski producent Wina Lindeman’s wykorzystał Ambonę do promocji swojego różowego trunku. W Norwegii reklam alkoholu zakazano. I choć władze gminy nie odmówiły filmowcom wstępu do Lysefiordu, to nie byli zadowoleni. Uważając, że to powinna być reklama wody nie wina.

Preikestolen i sporty

Podobnie rzecz się miała z marką BMW Art Cars Collection w 2012 roku. Gdy udekorowane auto przyleciało helikopterem by stojąc na Pulpicie promować Targi Naftowe Offshore Norhern Seas. Albo Trójbój Siłowy mający niewiele wspólnego z naturą Norwegii promował na Ambonie Mistrzostwa Świata w tym sporcie.

Hotel na skale Preikestolen

Projekt tureckiego architekta przedstawiający Hotel na Skale z basenem o przeszklonym dnie nad 600 metrową przepaścią obiegł cały świat. Na szczęście burmistrz gminy uznał, że wprawdzie projekt jest spektakularny to raczej nie tak będzie wyglądać Ambona w przyszłości. Możemy odetchnąć.

Turniej szachowy na Preikestolen

Na Skale odbył się również turniej szachowy Chess 2013. Organizator Magnus Carlsen grał w szachy na górskim płaskowyżu przeciwko Mistrzowi Świata Kristofferowi Madlandowi. Przy ogromnej szachownicy z wielkimi figurami na oczach kamer i skubany wygrał.

Bollywood na Preikestolen

W 2006 roku Księżna Mette Marit zaprosiła indyjski przemysł filmowy do Norwegii. A oni potraktowali zaproszenie poważnie i przyjechali. Na Skale nakręcono Bollywoodzki film ,,KO’’. I jedną ze scen tanecznych kręconych na Pulpicie na samym skraju Ambony i wygląda absolutnie dramatycznie. Potrzeba było 30. helikopterów dziennie by nakręcić tą scenę.

Mission Impossible na Preikestolen

Przy okazji zdjęć do filmu Mission Impossible- Fallout w listopadzie 2017 roku. (Zdjęcia planowano na wrześnień, ale Tom Cruise pokiereszował się w poprzednich scenach i przenieśli zdjęcia na listopad). Zamknięto szlak dla turystów na kilka dni.  

Na Ambonie postawiono pięć latarni, dwa baraki i dwie toalety dla obsługi i charakteryzatorów. Wbito 12 uchwytów do wspinaczki i wywiercono sześć śrub montażowych.

W związku z nagraniem gmina Forsand wydała zgodę na możliwość lądowania do 50. helikopterów dziennie. Łącznie 800 lądowań. Premiera filmu odbyła się na samej skale, gdzie 2.000 osób mogło podziwiać Toma Cruisea trzymającego się Pulpit Rock. Zwisającego z pionowej ściany skalnej przez cztery dramatyczne minuty.Skała zamieniła się w sale kinową.

Koncerty na Ambonie

Kiedy w 2013 roku pewien rokowy norweski zespół muzyczny Temet Nosce chciał nagrać teledysk na Ambonie. Dostał odmowę transportu sprzętu helikopterem i musiał cały sprzęt wnosić sam na plecach.

Wypowiadali się później, że to niesprawiedliwe. Inne filmy dostały pozwolenia na setki lądowań i choć rozumieją różnice wymiarowe to jednak uważają to za krzywdzące.

Stowarzyszenie Ochrony Przyrody tłumaczyło to ochroną orłów i innych gniazdujących tam gatunków ptaków. Helikoptery mogą latać tylko po skończonym okresie lęgowym.

Ponadto gmina skorzystała z większych przedsięwzięć dla promocji regionu. Przy okazji bogacąc się o około 200 milionów koron. (O zatrudnieniu 200 osób przy produkcji nie warto wspominać).

Przepełniony szlak Preikestolen

Niektóre wędrówki zdają się czymś więcej niż tylko wędrówką przez góry. Ambona w Rogaland przyciąga rocznie nawet 330.000 turystów. Na półce skalnej może być nawet 800 osób.Pochodzą z całego świata i wprowadzają bajoński zamęt. Na to, co się wydaje zwykłym norweskim szlakiem turystycznym.

W szczycie sezonu policja interweniuje zawracając turystów kiedy parking jest przepełniony. Na drodze dojazdowej tworzą się korki i chaos. Zdarzają się ofiary wypadków przeceniających swe siły śmiałków lub ofiary śliskich zamszowych półbutów lub sandałów. Zwichnięcia, złamania, skręcenia, zasłabniecia ale i ofiary śmiertelne. Smutna rzeczywistość.

Największa atrakcja Norwegii Preikestolen

To sprawia, że doświadczanie natury zostało całkowicie zrujnowane. Wszędzie widać lasy, ale ludzkich głów i długie kolejki. Więc jeśli chcesz zobaczyć ludzi to tu ich znajdziesz a tłum zaprowadzi Cię do celu.

Albo zostań na noc lub wyrusz o świecie, ale i tak z pewnością nie będziesz sam. Nie szukaj ciszy i samotności. Bo będziesz rozczarowany. To raczej jak pielgrzymka do Sanktuarium Natury a ty jesteś pielgrzymem.

Ale i tak warto, bo to najokazalsza rzeźba natury. A położyć się na krawędzi i spojrzeć w dół gdzie w przepaści majaczą malutkie statki na fiordzie lub puchate kłęby chmur. W nicość. To jest to czego tu szukałeś. Czego chciałeś doświadczyć. Co pozostanie w Tobie na długie lata.

0 Email