Tag

norge

Storelgen Statua Życia

autor Agnieszka

Łoś Storelgen to lśniąca rzeźba kopytna ze stali nierdzewnej. Jest gigant maskotką pilnującą drogi śmierci między Oslo a Trondheim. Jest inspiracją przebudzenia.

Storelgen

Stoi przy drodze krajowej nr. 3 w Stor-Elvdal. Ma 12 metrów długości i 10 metrów wysokości. Odsłonięty w październiku 2015 roku do 2019 roku był największą rzeźbą łosia na świecie. Dopóki….. nie rozpętała się wojna na łosie.

Dopóki Kanada nie dowiedziała się o jego istnieniu. Do tej pory Mac The Moose w Kanadzie był największym łosiem na świecie. Stał tak sobie dumnie od 1984 roku będąc chlubą regionu.

łoś

Konflikt łosi

Przyjazny konflikt łosi między Moose Jaw, a norweskim Storelgen trafił na pierwsze strony gazet na całym świecie. Stał się niezłym tematem do żartów w mediach.

Wówczas burmistrz Kanady oznajmił, że Mac jest dla nich jak rodzina i dla wszystkich w Moose Jaw, więc to jest sprawa osobista, a stawką jest duma Kanady. I choć próbowano zakopać topór uznając, że oba łosie są WIELKIE.

Dumni Kanadyjczycy dołożyli swoje 31 cm różnicy mocując większe rogi. Nie mogli pogodzić się z faktem, że Norwegowie mogli zbudować łosia równie DUŻEGO, a zbudowali WIĘKSZEGO. I sami są sobie winni.

Jednak to chyba wrodzona skłonność do kompromisu i pokojowe nastawienie norweskich władz powstrzymała ich przed wyzwaniem. Twierdzą natomiast, że mają najbardziej świecącego łosia na świecie, a przegrana nie wpływa znacząco na popularność regionu ani kraju. Jednak chodzą słychy, że bez walki nie oddadzą rekordu świata.

Więc nadal jest łosiem międzynarodowej niezgody. Już Otnes Henriksen sprawdzał, ile będzie kosztowało wykonanie 20 centymetrów. Więc kto wie, poczekamy i coś nam się wydaje Terje Hoffsrad burmistrz gminy Stor- Elvdal nie planuje porzucić tytułu największego posiadacza łosia na świecie.

Łoś na drodze

Często podróżując po drogach Norwegii pojawiają się znaki ostrzegawcze o łosiach na drodze. Średnio na drogach ginie aż 1200 tych zwierząt rocznie. Aż strach pomyśleć jaka trauma spotyka też ludzi po bliskim spotkaniu z tym olbrzymem. Hedmark ma nie tylko największą populację łosi w kraju, ale i też łosiego olbrzyma, który pilnuje drogi.

W nocy gdy drogę spowija mrok, świeci jak latarnia. Najwięcej ostrzeżeń jest na trasie między Trondheim a Oslo przy drodze krajowej nr.3. Tu też ograniczenie prędkości ma średnia 60 kilometrów na godzinę.

Jadąc drogą prawdopodobnie zauważysz lub widziałeś kolorowe poroża, które ozdabiają niczym totemy drogę. Artysta tworząc musiał inspirować się Andy Warholem, ale bardzo uatrakcyjniają drogę. Długie i nudne odcinki przez las sosnowy sprawią, że kierowcy chcą jak najszybciej dojechać. Dlatego tę krajową drogę nazwano drogą śmierci.

Dlatego gmina podjęła rękawice i jest częścią projektu badawczo rozwojowego Trafikanten oraz Funduszu Sztuki Sparebanken Hedmark, który podarował 2 miliony koron na posąg. Zarząd Dróg Publicznych udostępnił obszar.

Głównym celem przedsięwzięcia jest urozmaicenie monotonności podróży, stymulowanie umysłu i zachęcanie do postojów, a także zwiększenie uwagi kierowców.

Więc co za tym idzie bezpieczeństwa na drogach. Bez wątpienia zwiększa też atrakcyjność tego regionu i chroni obszary leśne przed wcinką tworząc miejsce na wypoczynek i piękny parking na piknik. Projekt kosztował 27 milionów koron, ale życie ludzkie nie ma przecież ceny.

Autorka Storelgen

Autorką tego giganta jest artystka Linda Bakke, która ma zarówno ciekawą osobowość jak i twórczość, ale to temat na odrębny post. Twórczyni rzeźby, tak powiedziała o swoim dziele:

Pokaże Wam wspaniały okaz byka łosia z największymi rogami, najdumniejszą głową i najpotężniejszym ciałem jakie można sobie wyobrazić. To musi być łoś, na widok którego ludzie z uznaniem kiwają głowami.

Chiński łoś

Wyprodukowany w Chinach przez Wang Feng i jego zespół w fabryce metalu. Twórcy nie ukrywają, że istnieją ekonomiczne, ale i artystyczne powody, dla których ogromna stalowa bestia została poczęta w Chinach.

Artystka twierdzi, że zarówno pod względem ceny jak i wykonania Chińczycy są najlepsi. Łoś w siedmiu częściach spędził dwa miesiące w kontenerach dwóch statków i przypłynął do nabrzeża Oslo z Pekinu. Realizacja projektu okazała się ogromna.

To będzie jedno z największych wydarzeń w życiu, powiedział dyrektor Norweskiego Związku Dróg Publicznych. Kiedy zdjeto płachtę na otwarciu. Zdecydował się na użycie wielkich słów, które pasują do wielkiego posągu rogacza.

Łoś symbolem

Łoś stał się popularny, także wśród mieszkańców, został zelektryfikowany i w ciągu kilku lat stał symbolem regionu. Symbolem łosia zdobione jest teraz wszystko, witryny sklepowe, filiżanki sklepowe, lokalne śmieciarki czy długopisy.

Stał się też monstrumentem wywołującym dyskusję i stanowiącym wyzwanie dla społeczności, bo stał się największym krajobrazem współczesnego świata.

Jest kamieniem milowym i punktem odniesienia dla doświadczania dzikiej przyrody. Symbolem wzmacniającym tożsamość na poziomie regionalnym wywołuje entuzjazm lokalny, krajowy i ponad granicami. Pokazuje norweską otwartość na rozwój i innowacje.

Łoś w sztuce

Ale my musimy oswoić się z taką sztuką, bo w gruncie rzeczy jest kompletnie kosmiczna na tle drewnianej architektury Norwegii. Być może jesteśmy zbyt staroświeccy i potrzebujemy czasu. Po prostu jeszcze nie nadążamy.

Ale sam w sobie budzi ogromne emocje.  A jeśli zwiększa bezpieczeństwo ludzi i zwierząt na drodze to niech będzie przebudzeniem.

Tylko nie róbcie sobie zdjęć podczas jazdy. Zatrzymajcie się i dotknijcie tego giganta, rozprostujcie nogi i weźcie głęboki oddech. Potem możecie jechać dalej w drogę. Bezpiecznie.

0 Email

Busem na koniec świata

autor Agnieszka

Mamy tak, że przywiązujemy się do niektórych samochodów. Niestety, albo na szczęście. Wtedy samochód ma swoje imię i swoją osobowość. Tak było, kiedy mieliśmy stare Audi A3, a którego sprzedaży do dziś dnia nie możemy sobie wybaczyć.

Naszego busa Volkswagen T3 pokochaliśmy miłością wzajemną. Wzajemną, bo nigdy nas nie zawiódł. Nigdy nie rozkraczył się na drodze. Choć czasem prowadzimy całe peletony aut, to tylko dlatego, że auto jest starszej generacji. Życie miał bardzo pracowite i świetnie staruszek się trzyma.

Dotychczas woził głównie ludzi ma 9 miejsc, dzięki temu mogliśmy jeździć na wycieczki z całymi rodzinami, które odwiedzały nas w Norwegii. Woził też nas do Polski, z której wracaliśmy obładowani rzeczami, które urządzając się w Norwegii bardzo wówczas potrzebowaliśmy. Woził też całe kolonie dzieci. Na basen, urodziny czy mecz. I każdy chwalił sobie komfort z jakim podróżował.

Kiedy narodził się pomysł, by pojechać nim na daleką północ tylko we dwójkę, potrzebowaliśmy przerobić go na pseudo kampera. Rozmontowaliśmy siedzenia pozostawiając tylko dwa przednie.

Zbudowaliśmy konstrukcję pod materac. Materac zabraliśmy z łóżka, które stało w pokoju gościnnym. Pasował jak ulał. Idealnie wpasował się na szerokość busa. Stelaż zbudowaliśmy z płyt pilśniowych, które pomalowaliśmy na szary kolor by było estetycznie i by nie haczyły materiałów.

Na łóżko wchodziliśmy bocznymi drzwiami, a pod nim umieściliśmy plastikowe pudła z rzeczami, które były nam potrzebne na wyjeździe. Trzy przegrody dzieliły dziewięć całkiem dużych pudeł. Nie mieliśmy problemów z pakowaniem się pomimo, że musieliśmy wziąć głównie ciepłe rzeczy, grube kurtki czy górskie buciory.

Z tyłu auta na dole również były trzy rzędy po dwa pudła. Wyżej były półki na drobiazgi, na których daliśmy zabezpieczające listewki, by rzeczy na nich ustawione nie przemieszczały się.

Na wysokości pasa mieliśmy blat roboczy na którym przyrządzaliśmy jedzenie i jeszcze jeden dodatkowy wysuwany blat. Najczęściej używany pod kuchenkę gazową.

Pożyczyliśmy od przyjaciół maszynę do szycia. Kupiliśmy grube nieprzepuszczające światła zasłony, które przerobiliśmy na zasłony naszych okien i kotarę dzielącą szoferkę z częścią sypialnianą.

Zasłony umocowaliśmy na linkach do zazdrostek na krawędziach na górze i na dole okien. Zrobiliśmy zakładki, by wprowadzić linki. Zostały tak obszyte, by można było je przesuwać lub odsłaniać bez problemu. Tym sposobem północne słońce nie raziło nas w nocy i dawało przytulności i intymności wnętrzu.

Zabraliśmy ze sobą rzeczy najpotrzebniejsze. Czyli garnki, patelnie, talerze miski, turystyczną kuchenkę gazową, butlę z gazem. Duży baniak na wodę. Trochę chemii, lekarstw, kosmetyki.

Po otwarciu tylnych drzwi, których skrzydła stanowiły również ściany boczne. Oprócz osłony przed wiatrem dawały jeszcze oparcie na plandekę namiotu, który uszyliśmy z dużej plandeki, który służył jako prysznic lub gdy deszcz lub wiatr uniemożliwiał gotowanie.

Auto ma klimatyzację, ale nie ma webasto. Gdy nocowaliśmy na campingach braliśmy prąd na długim przedłużaczu przystosowanym do gniazdek na kempingach, który woziliśmy ze sobą i podłączaliśmy zwykły malutki grzejnik olejowy. Noce w Norwegii są bardzo wilgotne, więc taki grzejnik sprawdził się bardzo.

Czego nam brakowało? Niczego! Gdybyśmy urządzali się ponownie jedynie kuchnię zrobilibyśmy w środku między przednimi siedzeniami, a materac przesunęlibyśmy na tył.

Moglibyśmy w ten sposób robić kawę, nie wychodząc z samochodu, co rześkim rankiem nie było zbyt przyjemne. A to dla nas rytuał. Ale i dostęp do niektórych rzeczy z tyłu samochodu był utrudniony. Tak żyliśmy kilka tygodni jeżdżąc po północnej i zachodniej Norwegii. Wspaniały czas.

Teraz wiemy, że taki styl podróżowania stanie się częścią naszego życia, jeśli nie życiem. Odkryliśmy, że potrzebujemy do życia i szczęścia tylko tego, co zmieści się w naszym busie oraz serdecznych ludzi na drodze życia.

Jak bardzo pozbycie się posiadania zmieniło naszą perspektywę postrzegania świata i oczyściło umysły. Sprzedaliśmy dom. Pozbyliśmy się wielu rzeczy. Po to by bardziej doświadczać życia.

Kupiliśmy Boba dla przyjaciół Bobika i przygotowujemy go na następne wyprawy. Jest bardziej przystosowany na podróże, bo to wersja Westfalia, czyli mini kamper. Jest kopią naszego Dana, czyli poprzedniego, który stanie się trochę dawcą organów.

Całą zimę będą trwały przygotowania do wyjazdu. Będziemy dzielić się z Wami naszym doświadczeniem, podróżami, życiem. Zostańcie z nami i trzymajcie kciuki.

Idzie nowe i jesteśmy strasznie podekscytowani.

0 Email